
Właśnie wyruszamy na kolejną wakacyjną wyprawę, najdłuższą tego lata, więc może to dobry czas, by napisać o naszej filozofii podróżowania, którą określamy mianem Dao podróży. Dao można rozumieć jako Drogę – w znaczeniu tego, co dzieje się właśnie teraz, jak i tego, co przed nami i ku czemu zmierzamy. Każdy z nas ma swoją Drogę i moja Droga jest właściwa tylko mnie, jest unikalna i niepowtarzalna, i tylko ja ją znam. Tylko ja jestem w stanie stwierdzić, czy nią podążam – a stwierdzę to bardzo prosto: jeśli czuję się spokojna i spełniona w miejscu, w którym jestem, z ludźmi którzy mnie otaczają i z aktywnościami które wykonuję na co dzień, to podążam swoją Drogą. Jednocześnie ufam Drodze, to znaczy, że wszystko co mnie na niej spotyka jest mi potrzebne: nie zawsze komfortowe i przyjemne, ale zawsze sprzyjające realizacji mojego życiowego Planu Lekcji. Daoizm to nasze postrzeganie świata, jest więc naturalnym, że odnosi się również do naszych podróży.
Esencja Dao podróży to swobodny przepływ, a swobodny przepływ to brak napięć, brak oczekiwań i brak kontroli.
TU POSŁUCHASZ O DAO PODRÓŻY:
Podróżowanie bez napięć
Podróżowanie bez napięć to podróżowanie bez oceny, z akceptacją tego, co mnie spotyka i tego, co dzieje się we mnie. Jestem obserwatorem świata i obserwatorem swojego wnętrza. Jeśli mam ochotę leżeć na trawie i patrzyć w chmury, to właśnie tak robię i cieszę się tym. Nie ma we mnie wewnętrznego poganiacza, który szturcha mnie besztając, że przecież to jest nicnierobienie i bezproduktywne marnowanie czasu. Jeśli moja ciekawość świata pcha mnie do zwiedzania muzeów i galerii, to podążam za tym, ale z wewnętrzną radością, a nie napięciem wynikającym z przekonania, że tak właśnie należy. Zaglądam w siebie i robię to, co sprawia mi przyjemność. Bo tak naprawdę każda podróż to podróż w głąb siebie. Wyruszam, by poznać świat, ale motywuje mnie chęć poznania siebie. Odkrywam inne kultury i sposoby postrzegania świata by odkryć bogactwo własnej natury. Dlatego pozwólmy sobie w podróży zaglądać do własnego wnętrza, a wtedy przekonamy się, że my ludzie wszyscy jesteśmy tacy sami, niezależnie od miejsca zamieszkania, ubioru, diety, obrzędów pogrzebowych czy poziomu edukacji. Wszyscy tak samo rodzimy się i umieramy, przeżywamy smutki i radości, kochamy i marzymy.
Podróżowanie bez oczekiwań
Podróżowanie bez oczekiwań to podróżowanie z otwartością – z otwartością na to, co spotkamy na miejscu. Jeśli nocujemy tam, gdzie jest obfitość dzikich roślin, to właśnie one wzbogacą nasze posiłki. Dzika szałwia, mięta i rozmaryn będą bazą naszych herbatek, grzyby z lasu trafią do sadzonych jajek, zaś dzikie figi z przydrożnych drzew do owsianki. Jeśli rozbiliśmy się przy wytryskujących z głębi ziemi źródełkach, to nabieramy żywej wody do picia. Czasami Dao przyniesie nam miejscówkę na śniadanie z pięknym widokiem, a czasem jedynie nocleg wśród tirów przy głośnej autostradzie – ale to też dar, bo uczy nas doceniać każdą noc spędzoną w dziczy i spokoju.
Podróżowanie bez kontroli
Podróżowanie bez kontroli to podróżowanie bez kurczowego trzymania się planu. Oczywiście istnieje ogólny plan podróży, kierunek i zakres czasowy, ale wystrzegamy się szczegółowych planów, w których wypunktowane są dokładne miejsca noclegów i godzinowy plan dziennych aktywności. Zdajemy się na to, co zastaniemy na miejscu. Jeśli coś nas przyciąga, poświęcamy temu więcej czasu i uwagi, zostajemy w danym miejscu dłużej. Jeśli czas obiadu lub noclegu wypada w miejscu niezbyt atrakcyjnym, to zatrzymujemy się na krótko i gdy tylko się da, jedziemy dalej.
Takie podróżowanie bez kontroli zaprowadziło nas do niepowtarzalnych miejsc noclegowych. Tego lata spędzaliśmy noc na terenie byłej bazy wojsk rakietowych, w bunkrach z czasów zimnej wojny, w squacie w gwarnym mieście (po nocnym nurkowaniu nie mieliśmy już siły jechać poza miasto, a rano szykował się kolejny nurek). Nocujemy tam, gdzie docierają tylko rybacy, nocujemy na szczytach gór i w środku lasu. Gdy nie możemy nic znaleźć na dziko, jedziemy na pole biwakowe, a te również bywają wyjątkowe. Spaliśmy w portach, na plażach nudystów (to nasze ulubione miejscówki – zwykle leżą na odludziu, co oznacza spokojną noc, a w dzień dają nieskrępowany dostęp słońca do wszystkich zakątków ciała), na podmiejskich terenach przemysłowych, a nawet na targu bydła (o tym, że ta wolna zielona przestrzeń jest właśnie targiem bydła przekonaliśmy się dopiero nad ranem, gdy koło naszych namiotów zaczęły parkować tiry z ryczącymi zwierzętami). Takie podróżowanie pozwala doświadczać życia z perspektyw, których próżno szukać w naszej codziennej miejskiej egzystencji.
Dao podróży to zgoda na to, by nasze wyjazdy odbywały się w swobodnym przepływie, dzięki czemu bez wysiłku i z lekkością możemy cieszyć się tym, co przynosi dany dzień. Pamiętajmy, że stan radości i spokoju to najważniejsze źródło pourodzeniowego Qi. I właśnie po to są podróże: by nabrać energii, a nie osłabić swoje zasoby. Napięcie, potrzeba kontroli, konieczność sprostania oczekiwaniom – to wszystko zjada nasze siły życiowe. Pozwólmy sobie odpuścić, dajmy sobie zgodę na słuchanie siebie i zaufajmy, że to co dyktuje nam Serce właściwie poprowadzi nas w podróży.