Praktykujemy wczesną medycynę chińską w duchu daoizmu, szamanizmu i naturalizmu. Daoizm to podejście, według którego każdy z nas przychodzi na ten świat z pewnym Planem Lekcji, czyli zadaniami do zrealizowania, doświadczeniami do przeżycia i kierunkiem rozwoju, które wyznaczają nasze niepowtarzalne Dao, czyli Drogę życia. Ów Plan Lekcji mamy zapisany w swoim Sercu, więc odnalezienie własnej Drogi tak naprawdę oznacza odnalezienie swojej prawdziwej natury, słuchanie wewnętrznego głosu, kierowanie się nim i zaufanie, że to jest właściwe. W takiej perspektywie akceptujemy, że wszystko, co spotyka nas w życiu – niezależnie od tego, czy są to dla nas przeżycia komfortowe czy nie – jest nam potrzebne, właśnie po to, byśmy mogli zrealizować swój unikalny Plan.
W tej perspektywie to, co medycyna zachodnia nazywa chorobą dla nas jest jedynie sygnałem ze strony organizmu – wiadomością, że dzieje się jeden z dwóch scenariuszy: albo nasze ciało reaguje na zmiany, dokonane przez nas na poziomie emocji i ducha, albo nasze ciało informuje nas, że nadszedł czas na takie właśnie zmiany. W pierwszym przypadku dolegliwości „chorobowe” są jedynie przedłużeniem owych zmian na poziomie psychiczno-duchowym, zachodzą jednak z opóźnieniem, ponieważ ciało jest materialne i jako takie potrzebuje czasu, by zareagować na poziomie płynów, tkanek i narządów. Potrzebuje czasu, by oczyścić się za pomocą limfy, śluzu czy innych wydzielin oraz przyjąć nowe składniki odżywcze i rozprowadzić je w odpowiednie miejsca. Na tym właśnie polega zmiana, na wyrzuceniu starego i przyjęciu nowego. W drugim zaś przypadku, gdy „choroba” jest dla nas bodźcem do zmian, dolegliwości nie są oznaką oczyszczania, lecz motywacją – a co motywuje bardziej niż dyskomfort i ból? Ból to wołanie organizmu o uwagę skierowaną na siebie, ale nie tylko na miejsce bólu – to miejsce jest jedynie punktem wyjścia do głębszych eksploracji. Gdy boli mnie kostka, to może powinienem zastanowić się, dokąd nie chcę iść, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Może codziennie rano w drodze do pracy z niechęcią myślę o nadchodzących obowiązkach i marzę o tym, by do tej pracy już nie chodzić. I mój organizm mi pomaga: nie chcesz chodzić do pracy, proszę bardzo, nie możesz chodzić. Ale zastanów się, do jakiej pracy chciałbyś chodzić – może czas na zmianę pracy? I ta kostka przestanie boleć dopiero wtedy, gdy w zgodzie z własnym Sercem postawię pierwszy krok na nowej Drodze.
Te wszystkie procesy zachodzą w nas na poziomie nieświadomym, dlatego na pierwszy rzut oka mogą być niezauważalne. Bywa, że dopiero po zatrzymaniu się i głębszym zastanowieniu zaczynamy je dostrzegać.
Z punktu widzenia fizjologii najmniejsza cegiełka w ciele to komórka, która aby dobrze pracować, potrzebuje dopływu składników odżywczych i odpływu niepotrzebnych substancji. Te procesy dopływu i odpływu reguluje układ nerwowy, a stymuluje większość terapii czy aktywności fizycznych. Na przykład, ruch danej części ciała czy masaż danego obszaru rozluźnia tkanki i zwiększa cyrkulację płynów, co często powoduje poprawę samopoczucia. Jednak jeśli układ nerwowy ma w sobie zakodowany wzorzec napięcia z jakiegoś powodu, to dalej będzie wysyłał impulsy nerwowe do danego miejsca i powodował napięcie tkanek. Po jakimś czasie to spięcie spowoduje powrót do wcześniejszego dyskomfortu. Może się to dziać zaraz na następny dzień po terapii, tydzień czy miesiąc, w zależności od siły tego wzorca w układzie nerwowym. I tutaj przychodzi z pomocą psychosomatyka lub ogólnie nasza nieświadomość. Chodzi o to, aby zrozumieć, co nasz układ nerwowy chce nam powiedzieć – jeśli nam się to uda, wówczas wzorzec napięciowy znika i wystarczy wtedy stymulacja tkanek na poziomie fizycznym w celu przywrócenia równowagi, a dana dysfunkcja przestaje być zauważalna. Może się to wydawać bardzo proste i w rzeczywistości takie jest, gdy człowiek jest gotowy zajrzeć do swojego wnętrza i działać zgodnie z tym, co tam odkryje.