Jak wiadomo, jesteśmy wielbicielami i propagatorami ciepłych śniadań, dlatego podstawą naszych porannych posiłków pozostaje congee [czytaj: kondżi] przeplatane raz na jakiś czas owocami pod kruszonką.






Nie marnuję jedzenia, więc czasem zdarza się, że na śniadanie zjadamy resztki z obiadu. I nie chodzi tylko o pieczone warzywa wrzucone do omletu, ale cały obiad w formie obiadowej. Bywa, że jest to zupa, a ostatnio zdarzyła się kaczka w pomarańczach. A kiedy okazało się, że wciąż jej nie przejedliśmy (była to solidna porcja przygotowana na duży rodzinny obiad), to powstało congee gryczane z kaczką w pomarańczach – było tak pyszne, że następnym razem specjalnie postaramy się, by kaczki z obiadu zostało na śniadania.



Mamy też rzuty dużej liczby jajek – gdy kury się niosą lub wyjeżdżamy na wieś. I wtedy przygotowujemy śniadania wielojajeczne, jak szakszuka lub jajka sadzone z warzywami. Prawdę mówiąc, nie wiem jaka jest różnica między tymi daniami – szakszuką nazywam jajka sadzone z warzywami i dodatkiem sosu pomidorowo-paprykowego.



Ostatnio do śniadań trafiły również eksperymenty z zakwasem. Piekę chleb na zakwasie, robimy pizzę na zakwasie, foccacię na zakwasie, krakersy, a czasem nawet kruszonkę do owoców przyrządzam na zakwasie. Teraz eksperymentowałam z naleśnikami na zakwasie. W takim przygotowaniu zbóż chodzi nie tylko o smak – kwaskowaty, wydobywający aromat ziaren, ale głównie o przyswajalność zbóż: o to, jak wpływają na Żołądek, Śledzionę i Trzustkę, czyli na równowagę Centrum i w rezultacie na ogólne Qi naszego organizmu. O zakwasie, zbożach i o tym, jak je przyrządzać, by dawały nam energię, a nie ją odbierały opowiadamy szczegółowo na szkoleniu z wprowadzenia do dietetyki energetycznej.

