
Wiosenną przerwę spędziliśmy na wyprawie kamperowej. Najpierw w wysokich górach na narciarskich stokach, a później w niższych terenach wśród pagórków, pól i lasów. Śniadania kamperowe doskonale wpisują się w dao podróży – o tym zjawisku wspominaliśmy wielokrotnie, a kiedyś pewnie napiszemy więcej.
Otóż śniadania kamperowe są z jednej strony zaplanowane, ale z drugiej zupełnie nieprzewidywalne i pełne niespodzianek. W zależności od pogody muszą być gotowane w środku lub mogą być przyrządzane na świeżym powietrzu, gdy dao pozwoli w nasz ulubiony sposób, czyli na żywym ogniu. W zależności od miejsca mogą być spożywane w kamperowej jadalni lub przy drewnianym stole w jakimś oficjalnie wyznaczonym miejscu piknikowym, lub dziko wśród drzew albo na szczycie góry z zapierającym dech w piersiach widokiem. W zależności od darów natury, czekających na miejscu biwakowania mogą być wzbogacone dzikimi listkami, kwiatami, owocami. W zależności od trasy przejazdu mogą być bogate i urozmaicone po wizycie na targu lub w sklepie albo bardzo skromne, skomponowane z resztek i żelaznych zapasów. W zależności od planu na dany dzień mogą być szybkie i proste, minimalizujące czas przygotowania i późniejszego zmywania albo wyszukane i niespieszne, dla długiego delektowania się jedzeniem i otoczeniem.
NIE CHCE CI SIĘ CZYTAĆ? POSŁUCHAJ TUTAJ: (ALE SPÓJRZ RÓWNIEŻ NA ZDJĘCIA)
W czasie tej wiosennej wyprawy doświadczyliśmy wszystkich tych możliwości. Jedliśmy prostą owsiankę w kamperze, patrząc przez okno na zaśnieżone sąsiedztwo.



Ale jedliśmy też owsiankę zaszyci w dzikich chaszczach przy wielkim korycie wyschniętej rzeki, gdzie w nocy buszowały niedźwiedzie.



Jedliśmy zupę pomidorową na górskiej przełęczy, podziwiając otaczające nas z jednej strony zaśnieżone szczyty, a z drugiej panoramę wielkiego miasta gdzieś daleko w dole.


Jedliśmy kulturalnie sadzone jajka z boczkiem, serem i warzywami na lesistym zboczu klasztornego wzgórza, z widokiem na mgliste szczyty gór.



Jedliśmy jajka z kwiatami dzikich pierwiosnków, boczkiem, burakiem liściowym i rukolą zaszyci w zagajniku wśród winnic i pól uprawnych.



Jedliśmy w końcu owsiankę z gigantyczną i soczystą gwiazdnicą pospolitą, wyką i kwiatami bluszczyku kurdybanku w spokojnym odludnym miejscu, do którego skierował nas przemiły człowiek spotkany pod zamkniętą bramą winnicy, w której odmówiono nam gościny.


Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia – na szkoleniu z dietetyki energetycznej szczegółowo tłumaczymy, dlaczego tak uważamy – a w czasie włóczęgi może ono stać się także jedną z przygód. Może karmić ciało i ducha, który po długiej zimie głodny jest zieleni i słonecznego ciepła.