
Przyglądając się dzisiejszemu światu przez pryzmat mediów, czy to tych tradycyjnych, czy tych nowoczesnych, można odnieść wrażenie, że odżywianie zatraca swoją naturę. Dla nas naturą odżywiania jest przyjęcie daru energii otaczających nas istot – zwierząt, roślin, minerałów (tak, tak, według Daoistów skały i kamienie są żywymi istotami) – dla transformacji i wzmocnienia mojej własnej energii. Tymczasem odżywianie stało się narzędziem do realizacji celu (schudnięcia lub nabrania masy), sposobem samookreślenia (jestem weganinem, flexitarianinem, karniworem), drogą ucieczki lub zapomnienia czy też kompensacją utraconych przyjemności.
Zewsząd płyną do nas informacje o zdrowych, cudownych i jedynych właściwych dietach oraz sposobach odżywiania. Instytucje rządowe i międzynarodowe mają swoją piramidę żywieniową oraz drogę do zdrowia na talerzu, każdy terapeuta, bloger, czy youtuber również. Co wybrać? Naszym zdaniem warto posłuchać różnych źródeł, a następnie przepuścić to przez własne Serce, doświadczenie i zdrowy rozsądek. Do tego ostatniego zaliczamy historię, bo przecież ludzie spożywają pokarmy od tysięcy lat. Przyglądając się historii odżywiania, róbmy to ze zrozumieniem, to znaczy uwzględniając ówcześnie panujące warunki i wpływy, na przykład dominację przemysłu przetwarzającego tłuszcze roślinne przez ostatnie 100 lat czy trend masowego fałszowania jedzenia w celu wykarmienia ogromnej liczby ludzi napływających ze wsi do miast od czasów rewolucji przemysłowej. Przyjrzyjmy się też własnej historii – co jedli moi przodkowie: rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Bo przecież mój mikrobiom skrojony jest właśnie zgodnie z rodową historią odżywiania, a w moich tkankach tkwi pamięć ciała moich przodków.
Tak jak wszyscy, my również mamy swoje zasady – świetnie się nam sprawdzają i są poparte starożytną Wschodnią mądrością oraz tradycjami zachodu. Można nas posłuchać, a następnie dostosować odżywianie do własnego postrzegania siebie i świata.
Oto kilka naszych zasad:
- Jemy jedzenie – to sformułowanie może brzmi śmiesznie, ale gdy przyjrzymy się temu bliżej, to okaże się, że wiele z dzisiejszych przetworzonych produktów spożywczych nie byłoby postrzegane jako jedzenie jeszcze kilkadziesiąt lat temu, ba, nawet w czasach naszego dzieciństwa. Bo czy produkt, którego połowę składu stanowią syntetyczne związki chemiczne naprawdę odżywi moje ciało?
- Jemy sezonowo – jest to ważne z punktu widzenia energetyki pokarmów oraz kluczowe dla mikrobów, byśmy pozostawali w zgodzie z rytmami natury, bo przecież jesteśmy jej częścią.
- Przyjmujemy pożywienie, które wzmacnia nasz układ pokarmowy, a nie go osłabia i obciąża.
- Mamy przyjemność z jedzenia – jedzenie to jedna z największych życiowych przyjemności, a Konfucjusz wręcz uważał, że jest ono najważniejszą rzeczą na świecie. I właśnie przyjemnością jedzenie ma pozostać, nie może stać się mechanicznym procesem przyjmowania określonych ilościowo i jakościowo składników. Jedzenie bez przyjemności nie odżywia w pełni – pamiętajmy, że Krew tworzy się z radości, a nie z napięcia i zmuszania się.
- Słuchamy siebie – jak wszystkie nasze decyzje, również te dotyczące pokarmów (ile jedzenia, jakie jedzenie, kiedy zjeść) podejmujemy z poziomu Serca, szczerze słuchając swojego wnętrza. Organizm potrafi jasno dać znać, co jest dla nas dobre (tego podejścia w praktyce uczymy na warsztatach Praca z Qi). Pamiętajmy, że z wiekiem nasze potrzeby żywieniowe ograniczają się, więc prawdziwie słuchając siebie potrafimy dostosować odżywianie do swoich potrzeb, bez głodzenia się i napięć.
To tylko kilka z naszych zasad, mamy ich jeszcze więcej – opowiadamy o nich na kursach z dietetyki energetycznej. Jeśli Cię to zainteresowało, zapraszamy. Już niedługo, w sobotę 25 marca, prowadzimy szkolenie ze wstępu do dietetyki energetycznej.